Szwajcaria – Brienz am See – camping AAREGG

You are currently viewing Szwajcaria – Brienz am See – camping AAREGG
4
(4)

Wstęp

Kto z nas choć raz nie marzył o zobaczeniu Szwajcarii? Te widoki jak z pocztówki, lazurowe jeziora, alpejskie szczyty… no i ceny, które potrafią zwalić z nóg 🫠. Ale spokojnie – da się to ogarnąć bez brania kredytu! Pokażę Ci, jak spędziliśmy tydzień w Brienz am See, śpiąc pod namiotem z widokiem na jezioro i nie zostawiając przy tym całych oszczędności.


Camping AAREGG

Szukając miejsca na nocleg, Google Maps zostało moim najlepszym przyjacielem. Szukałem campingu: z ładnym widokiem, dostępem do wody, dobrymi opiniami i w rozsądnej cenie. Padło na camping AAREGG w Brienz – i to był strzał w dziesiątkę 🎯.

Rezerwacje zrobiliśmy na początku roku – my zaklepaliśmy parcelę w pierwszym rzędzie przy jeziorze (numer 21 💪). Minimalny pobyt: 7 dni. Zaliczka: 200 CHF. I udało się złapać ostatnią dostępną!

Link do strony Campingu: https://www.aaregg.ch/en

Artykuł jak przygotować się na wyjazd pod namiot https://arekszcz.pl/pod-namiotem-poradnik/

Plusy:

  • widok z namiotu jak z katalogu 🏞️
  • dostęp do jeziora – dzieciaki wskakiwały do wody dosłownie spod tropiku
  • poranki i wieczory – totalny chill przy tafli jeziora

Minusy:

  • w słoneczne dni nasza działka stawała się „publiczną plażą” 🏖️
  • sanitariaty dość daleko 🚶‍♂️
  • w czasie burzy wiatr porywał nam namiot

Camping czysty, zadbany, z placem zabaw, dmuchańcami na wodzie, restauracją i sklepikiem. Za 7 dni zapłaciliśmy 644 CHF.


Jedzenie i picie

No cóż… W Szwajcarii jedzenie jest baaardzo drogie. Zwykły lód na patyku – 12 zł, dwie bułki i chleb – 50 zł, paczka chipsów – 25 zł… 😵‍💫
Na szczęście, oprócz pieczywa i kilku lodów, nie musieliśmy nic tam kupować. Zainwestowaliśmy w dużą lodówkę kompresorową, którą wypchaliśmy po brzegi jedzeniem. Do tego zabraliśmy sporo konserw i żywność liofilizowaną.

Mieliśmy też zgrzewkę wody, ale w Szwajcarii woda pitna jest dostępna praktycznie wszędzie 💧 Zarówno na campingu można pić prosto z kranu, jak i w miasteczkach czy na szlakach – co kilkadziesiąt metrów trafialiśmy na źródełko, przy którym można się napić lub napełnić butelkę.


Pogoda

Nasz wyjazd przypadł na pierwszy tydzień lipca, zaraz po rozpoczęciu wakacji. Trafiliśmy na tydzień upałów. Każdy dzień wyglądał podobnie – do późnego popołudnia ogromny skwar, a wieczorem burze.
Jednego dnia przeżyliśmy prawdziwy szkwał, który nadciągnął znad jeziora… Dzieciaki broniły środka namiotu przed zalaniem ciuchów i śpiworów, a my, przyjmując grad na twarz, trzymaliśmy namiot, żeby nie odleciał. Zapamiętamy ten dzień na długo… 😅

Tydzień później, w tym samym rejonie, temperatura spadła do 9°C w ciągu dnia – więc wybierając się w te okolice, trzeba być przygotowanym na wszystko!

Nocami było nam ciepło – w zasadzie przykrywaliśmy się dopiero nad ranem. Pod namiot położyliśmy dodatkowe maty izolacyjne, co pomogło utrzymać ciepło.

Wybierając się na szlak, nawet jeśli na campingu panuje upał, na górze potrafi wiać zimny wiatr – więc kurtka lub bluza w plecaku to obowiązkowy element wyprawy 🧥🎒


Dojazd

Trasa jest bardzo długa – z Wrocławia mieliśmy około 1100 km, w większości prowadząca przez niemieckie autostrady. Zrobiliśmy ją na raz, z jedną drzemką na restplacu gdzieś w środku Niemiec 🚗💤

Pamiętaj o zakupie winiety na Szwajcarię – koszt to równo 40 CHF. Można ją kupić online wcześniej, na numer rejestracyjny auta. Uważaj jednak na strony pośredników – jeśli widzisz wyższą cenę, to znak, że nie jesteś na oficjalnej stronie. Tu jest oficjalny link: (https://via.admin.ch/)

Uwaga: Google domyślnie prowadziło nas najkrótszą trasą przez Austrię, co oznaczało konieczność zakupu dodatkowej winiety. Warto więc było nadrobić dosłownie ok. 20 km i wjechać z Niemiec bezpośrednio do Szwajcarii. W aplikacji wystarczy wybrać alternatywną trasę.

Polecam też zatankować auto pod korek jeszcze po stronie niemieckiej – paliwo jest zauważalnie tańsze ⛽🙂

Szwajcaria jest w strefie Schengen, ale na granicy zdarzają się wyrywkowe kontrole. Słyszeliśmy nawet od innych Polaków, że często sprawdzają ilość przewożonego mięsa – dozwolony limit to 1 kg na osobę.

No i ważne: w Szwajcarii jest mnóstwo nieoznakowanych fotoradarów, więc noga z gazu! 🚨📸


Co udało nam się zobaczyć?

Oprócz relaksu na campingu, podziwiania gór, kąpieli w jeziorze i pływania na SUP-ach, trzeba było też trochę pozwiedzać 🙂

🏘️ Brienz

W Brienz znajduje się jedna z najurokliwszych uliczek w całym regionie. Drewniane domki w typowo alpejskim stylu, balkony pełne kolorowych kwiatów i ten spokój… naprawdę warto pospacerować po tej części miasteczka i zobaczyć, jak wygląda codzienne życie mieszkańców. Im wyżej się wejdzie, tym piękniejszy widok na jezioro Brienzersee – idealne miejsce na kilka zdjęć 📸.

W samym miasteczku znajduje się kilka sklepów i restauracji, w tym spory supermarket COOP, gdzie można uzupełnić zapasy. Z Brienz można też popłynąć promem albo ruszyć pociągiem do Interlaken – świetna opcja na jednodniowy wypad.

Z campingu do centrum Brienz jest około 15 minut spacerem. Polecam przejść się zarówno główną uliczką, jak i wzdłuż wybrzeża – tam czeka kilka atrakcji dla dzieci, np. wodny plac zabaw z widokiem na góry 🌊⛰️

W Brienz znajduje się również zagroda ze zwierzętami alpejskimi – sami tam nie dotarliśmy, ale zostawiam namiary, bo może komuś z dziećmi się przyda 😊 https://www.wildparkbrienz.ch/).


🌊 Wąwóz Aare Gorge (Aareschlucht)

Jedną z atrakcji, którą bardzo polecamy, jest wąwóz Aare Gorge (Aareschlucht) — idealny zarówno na upalne dni, jak i podczas niepogody. Gdy jest gorąco, wąwóz przyjemnie chłodzi, a w deszczu szumiąca rzeka i mgliste skały tworzą niesamowity klimat 🌧️🌊

Spacer przez wąwóz zajmuje maksymalnie 2 godziny w obie strony. Szlak nie jest trudny – prowadzi po dobrze zabezpieczonych kładkach i ścieżkach. Wraca się tą samą trasą, więc można iść w swoim tempie, robiąc zdjęcia i chłonąc widoki. Przez cały czas towarzyszy nam turkusowa rzeka Aare, płynąca między stromymi ścianami skalnymi – wygląda to naprawdę imponująco!

Wejście do wąwozu kosztowało nas ok. 70 CHF za rodzinę, dzięki zniżce otrzymanej na campingu (warto pytać w recepcji o tę zniżkę). Na miejscu jest duży darmowy parking, toalety, sklepik z pamiątkami i przekąskami.

Dojazd z Brienz zajmuje około 20 minut samochodem.
Więcej informacji znajdziesz na oficjalnej stronie:
👉 https://www.aareschlucht.ch/en


🚂 Brienz Rothorn Bahn

Tę wycieczkę zapamiętamy na długo i polecamy każdemu, kto będzie w okolicy! 😍

Mowa o przejażdżce parową kolejką na Brienzer Rothorn, czyli Brienz Rothorn Bahn. Bilety warto zarezerwować przynajmniej dzień wcześniej, zwłaszcza w sezonie. Jeśli nocujesz w regionie i opłaciłeś lokalny podatek turystyczny (np. na campingu), otrzymasz specjalną kartę gościa, która uprawnia do zniżki na bilet. Oprócz biletu trzeba też dokupić miejscówkę (rezerwację miejsca).

Zdecydowanie polecamy być na pierwszy poranny kurs, bo przez pierwsze 1–2 godziny na górze jest pusto – można naprawdę w spokoju nacieszyć się widokami i ciszą 🏔️✨

Za przejazd w dwie strony zapłaciliśmy… uwaga – 970 zł za rodzinę. Tak, cena jest wysoka, ale wszystkie wyjazdy na szczyty w Szwajcarii kosztują sporo. My uznaliśmy, że choć raz trzeba to przeżyć – i nie żałujemy!

Sama podróż to przygoda! Kolejka to zabytkowa parowa lokomotywa z panoramicznymi wagonami – już samo to robi wrażenie. Widoki zaczynają się na dobre mniej więcej w połowie trasy: alpejskie pastwiska, krowy z dzwoneczkami, szmaragdowe jezioro Brienz, zielone doliny i strome, skaliste zbocza.

Na górze – ponad 2200 m n.p.m. – czekają dwie restauracje, darmowe toalety oraz kilka krótkich szlaków. My zrobiliśmy m.in. trasę na szczyt Rothorn, z którego rozciąga się niesamowita panorama na Alpy i jezioro Brienz. Spędziliśmy tam około 3 godzin, co wystarczyło na zdjęcia, piknik i małą eksplorację.

Z odrobiną szczęścia można spotkać świstaki, a może nawet koziorożca alpejskiego – nam udało się zobaczyć jednego i był naprawdę imponujący. Te potężne rogi i sylwetka na tle skał – niezapomniany widok! 🐐

📍 Oficjalna strona atrakcji (tu kupisz bilety, sprawdzisz rozkład):
👉 https://brienz-rothorn-bahn.ch/en/


🏔️ Mürren i szlak Northface Trail

Mürren to wyjątkowa wioska, do której… nie da się dojechać samochodem! 🚫🚗

Jedną z opcji dotarcia tam jest kombinacja kolejki linowej i górskiego pociągu z Lauterbrunnen. Całość działa w ramach transportu publicznego, więc ceny są przystępne. Auto zostawiliśmy na dużym, piętrowym parkingu tuż przy stacji kolejki – koszt 15 CHF za cały dzień.

Już po 30 minutach byliśmy w Mürren! Najpierw wjazd dużą gondolą (Uwaga! Ludzi upychają tam jak sardynki, ale przejazd trwa kilka minut), potem przesiadka na uroczy, wąskotorowy pociąg – sama podróż to atrakcja 🛤️🚡

A samo Mürren? Totalna alpejska pocztówka! Drewniane domki, balkoniki tonące w kwiatach, zielone wzgórza i ośnieżone szczyty w tle – wygląda jak scenografia z filmu. Główna uliczka to kilka klimatycznych restauracji i świetne sklepiki z lokalnymi produktami i pamiątkami. My jednak od razu ruszyliśmy w góry ⛰️

Był niemiłosierny upał, ale ratowały nas źródełka z zimną wodą – idealne do schłodzenia karku i napełnienia butelek 💦 W powietrzu latały dziesiątki paralotni, co chwilę mijaliśmy alpejskie krówki z dzwoneczkami, a wokół – widoki, od których nie dało się oderwać wzroku.

Po drodze trafiliśmy na lokalnego rolnika, u którego kupiliśmy butelkę słodkiego napoju i kawałek serka własnej roboty. Dzieciaki były zachwycone cielaczkami, które chętnie podchodziły do ogrodzenia i dawały się głaskać 🐄💚

Cała trasa (nie przeszliśmy całego NFT) zajęła nam ok. 3 godziny. Na koniec wróciliśmy do miasteczka, zrobiliśmy szybkie zakupy w sklepikach i kupiliśmy… najdroższy magnes w naszym życiu… 🧲

Po zjeździe na dół, podeszliśmy jeszcze zobaczyć ten słynny wodospad w Lauterbrunnen (Staubbachfall), ale szczerze? Trochę nas rozczarował. Miasto było zatłoczone do granic możliwości – ciężko było przejść chodnikiem – a sam wodospad tego dnia wyglądał dość skromnie. Chyba ostatnio mało padało 💧🙂


🛍️ Interlaken

Na ostatni dzień naszej wyprawy planowaliśmy mały hiking w okolicach Axalp, ale prognozy od rana straszyły burzami ⚡⛈️. Nie chcieliśmy ryzykować przemoczenia z dzieciakami w górach, więc postanowiliśmy zamiast tego odwiedzić Interlaken.

🚗 Auto zostawiliśmy na dużym, wygodnym parkingu tuż przy dworcu – kosztował 5 CHF za cały postój, więc bardzo spoko jak na szwajcarskie warunki. Stamtąd spokojnym tempem w około godzinę doszliśmy do starego miasta.

Interlaken to eleganckie, zadbane miasteczko w stylu starego uzdrowiska – pełne hoteli, restauracji i naprawdę dobrze zaopatrzonych sklepów z pamiątkami (choć ceny… wiadomo – Szwajcaria 😅).

Szczególnie zachwyciło nas urokliwe stare miasto, które wygląda jak wyjęte z folderu turystycznego – z tradycyjną architekturą, zadbanymi uliczkami i niesamowicie lazurową rzeką Aare, która dodaje miejscu bajkowego klimatu 💙🌿

To świetne miejsce na niespieszny spacer i ostatnie zakupy przed powrotem. Mimo że był to plan B – bardzo udany i godny polecenia 😊


🏎️ Przełęcz Grimsel i Furka

Po spacerze po Interlaken udało mi się namówić rodzinkę na jeszcze jedną przygodę – przejazd przez słynne przełęcze Grimsel i Furka Pass 🚗🏔️

To miejsce znane jest nie tylko z zapierających dech w piersiach widoków, ale też z odcinka Top Gear i kultowej sceny z filmu o Jamesie Bondzie („Goldfinger”) 🎬.

Sama trasa to jakieś 45 minut jazdy ostrymi serpentynami, ale nuda tu nie grozi – krajobrazy są po prostu niesamowite! Po drodze znajduje się kilka zatoczek i punktów widokowych, gdzie warto się zatrzymać na zdjęcia 📸. Dodatkową atrakcją są supersamochody, które często spotyka się na trasie – kierowcy testują tam swoje fury na zakrętach, więc można poczuć się jak na planie filmu akcji 🏎️💨

Na szczycie porządnie wiało i było chłodno, ale dostrzegliśmy kawałek śniegu na pobliskiej łące – dzieciaki od razu pobiegły go dotknąć ❄️. Obok darmowego parkingu znajdują się krótkie szlaki spacerowe, ale my po prostu usiedliśmy na trawie, napawając się widokiem turkusowego jeziora z ośnieżonymi szczytami w tle.

Tuż przy hotelu odkryliśmy też małą zagrodę ze świstakami – i tym samym odhaczyliśmy jedno z naszych szwajcarskich marzeń 🐿️✨

To był idealny akcent na zakończenie naszej górskiej przygody – zdecydowanie polecam ten przejazd każdemu miłośnikowi pięknych tras!


Podsumowanie

Szwajcaria to przepiękna, ale i bardzo droga kraina. Czy tam wrócimy? Na pewno kiedyś tak, ale raczej nieprędko – świat jest zbyt duży, a lista miejsc do zobaczenia zbyt długa, żeby od razu wracać w te same rejony 🌍😉

Mimo to mamy poczucie, że Szwajcaria ma jeszcze mnóstwo do zaoferowania – zarówno dla miłośników natury, jak i tych szukających klimatycznych miasteczek czy wyjątkowych atrakcji.

Chętnie wrócilibyśmy jeszcze kiedyś w Alpy, ale może następnym razem padnie na austriacką stronę – podobno równie pięknie, a trochę bardziej przyjaźnie dla portfela 😉⛰️

Jedno jest pewne – góry wciągają, a ta wyprawa zostanie z nami na długo 💚

Czy post był pomocny?

Kliknij na gwiazdkę, aby ocenić!

Średnia ocena 4 / 5. Liczba głosów: 4

Na razie brak głosów! Oceń ten post jako pierwszy.

Dodaj komentarz

Ten post ma 2 komentarzy

  1. Halina

    Po przeczytaniu zamknelam oczy i mam wrazenie ze bylam tam z wami..nozapchu i wiatru oraz tej krystalicznej wody brak…🫠🫠🥰

  2. Bara

    Sporo cennych, praktycznych wskazówek, super